Translate

środa, 13 lutego 2013

Zaproszonko :D

Cześć!
Dzisiaj notka z zaproszeniem :D
No więc, jeżeli pośród czytelników mojego bloga są dziewczyny grające w grę stardoll.com, to serdecznie chcę je zaprosić na bardzo fajnego bloga. :)
Ja robię na nim metamorfozy, ale jest tam wiele innych ciekawych rzeczy: make-up, stylizacje, darmowe rzeczy i wiele więcej! Na przykład dzisiaj pojawił się przepis na pyyyszną sałatkę owocową. :D
Adres: m-starrdoll.blogspot.com/
Serdecznie Was zapraszam! :)
Pozdrawiam
Doma

sobota, 9 lutego 2013

III ROZDZIAŁ !

ROZDZIAŁ III:
To był męczący dzień... Liam wieczorem przyszedł. Jak zwykle pogadaliśmy i poszedł. Nie zapomniał oczywiście o przestrogach. Zdziwiło mnie to, że kazał mi uważać najbardziej na pokój niejakiego Zayn'a. Mam go rozpoznać po niebieskich ścianach. Widziałam, że nie za bardzo kuzynowi podobał się mój pomysł. Ale on zawsze taki był. Jego mottem jest: ,,jeżeli coś jest mało logiczne, to po co to robić?''. Naprawdę czasem mi się zdaje, że nie potrafi zrobić niczego dla przyjemności czy po prostu uszczęśliwienia innych. Nie mogę się doczekać powrotu chłopaków z trasy i zaczęcia współpracy z nimi. No wiem, wiem... jeszcze nawet nie wyjechali.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••Miesiąc później•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

One Direction gdzieś daleko. Ciocia i wujek gdzieś daleko. Ja siedzę w parku. Myślałam, że te dwa miesiące będą się mi dłużyć. Myliłam się. Poznałam kilku sąsiadów. Wszyscy są mili i pomocni. Zaprzyjaźniłam się z Jessicą – dziewczyną, która sprzedaje kwiaty tuż pod blokiem. Ma czarne włosy i zielone oczy. Ubiera się zwykle w spódnice. Na głowie często ma założoną opaskę. Jest miła, ale potrafi pokazać, że umie być wredna. Zawsze stawia na swoim i nie ważne czy ma rację, czy nie. Strasznie uparta... mimo że nie ciągnie mnie do takich ludzi, to ona ma w sobie coś takiego, że nie możesz się z nią nie zaprzyjaźnić. Jessica to osiemnastolatka, ale jest odpowiedzialna i nie uderza jej nic dziwnego do głowy. Dziwię się właściwie, że nie ma chłopaka. Może ona szuka tego jedynego, tak jak ja? Nie wiem, nie rozmawiałyśmy o takich rzeczach. Rozmyślając nie zauważyłam, że wyrwane kartki z notesu zaczęły fruwać po całym parku. Zaczęłam za nimi biegać i próbować złapać. Pech chciał, że wiał wiatr. Dopiero po 15 minutach miałam cztery z pięciu arkuszy. Dostrzegłam ten ostatni papier przy fontannie. Nie zważając na nic rzuciłam się na niego. Nie wiem jak to się stało, ale potknęłam się i wylądowałam w wodzie. Zamiast kartki, w ręku trzymałam papierek po batoniku i cukierku. Moją część notesu trzymał chłopak, który – tak jak ja – siedział w fontannie. Oboje zdezorientowani patrzeliśmy, to na siebie, to na rzeczy w rękach. Po chwili jacyś młodzi ludzie zaczęli się z nas śmiać, ale pomogli nam wstać. Stojąc na gruncie także dołączyliśmy do nich. Ja odzyskałam kartkę, a chłopak swoje śmieci. Skoro już na siebie ,,wpadliśmy'' to przedstawiliśmy się sobie:
-Jestem Adam. Adam Tinger. A ty?
-Jestem Sara. Sara Greenleaves – zaśmialiśmy się i usiedliśmy na ławce.
-Hmm... o czym będziemy gadać? - zapytałam
-Zacznijmy od jakichś banalnych pytań... na przykład: ile masz lat?
-Dwadzieścia, a ty? - z trudem powstrzymywałam śmiech, bo zdawało mi się to dość dziecinne.
-Dwadzieścia cztery. Twoja kolej. - uśmiechnął się Adam.
-Ale czego?
-Pytania.
-Oo.. Jakiej muzyki słuchasz?
-Trudno powiedzieć. Raczej nie słucham muzyki, wyjątek kiedy coś leci w radiu. Ty chyba interesujesz się muzyką, prawda?
-Skąd wiesz?
-Bo złapałem twoje nuty.
-Och, no tak. Piszę i komponuję piosenki dla studia nagraniowego Frank'a Delvecio. Głównie dla boysbandu One Direction.
-Coś o nich słyszałem.
-A ty czym się zajmujesz?
-Skończyłem technikum informatyczne mając 19 lat. W tym roku skończyłem uczelnię pedagogiczną. Na razie naprawiam komputery, instaluję programy w różnych firmach, ale poszukam pracy w szkole.
-Nieźle. - powiedziałam z zachwytem.
Adam popatrzył na zegarek i pożegnał się ze mną, tłumacząc się, że ma coś do załatwienia na mieście. Jak to ja, zaczęłam myśleć nad Adamem (w sensie nad jego wyglądem i zachowaniem). Jest wysokim brunetem o zielonych oczach. Przystojny. Co do wyglądu nic nie zarzucam. Gorzej z charakterem. Wiem, wiem że znam go gdzieś około pół godziny, ale widać, że lubi porządek. Jest taki... hmm... idealny? Na swój sposób oczywiście. Trochę przypomina mi kujona i lizusa, ale to tylko złudzenie. Nie wiem jaki jest. Mam jednak nadzieję, że poznamy się bliżej. Ojć! Zapomniałam wymienić się z nim numerem. Ech... no cóż, czyli zobaczymy się chyba tylko dzięki przeznaczeniu...

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••Następny miesiąc później•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Ten miesiąc trochę mi się dłużył. Był znacznie nudniejszy od poprzedniego. Spotkałam Adama tylko kilka razy, ale te ,,spotkania'' polegały jedynie na powiedzeniu sobie ,,cześć''. Nie poznałam go bliżej, bo zawsze miał wymówkę. Mówił, że nie ma czasu na ,,picie kawki i pogaduszki''. Skoro nie, to nie. Najgorszy był jednak wyjazd Jessici. Pojechała na wakacje do rodziców. Dobrze, że dzisiaj wieczorem przyjeżdżają chłopaki. Myśląc i wycierając kurze w jednym z pokoi nie zauważyłam, że jest już ciemno. Trzasnęły drzwi i przestraszona popatrzyłam na zegarek. O nie! Była już dziewiąta wieczorem! Nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle usłyszałam kroki. Schowałam się szybko za drzwiami i prosiłam w duchu, żeby ten ,,ktoś'' nie wchodził do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Niestety moje błagania poszły na marne. Chłopak przypominający strojem marynarza stał odwrócony tyłem do mnie. Pomyślałam ,,teraz albo nigdy!''. Rzuciłam się do biegu, a marynarz za mną! Zbiegłam po schodach i schowałam się w piwnicy. Usłyszałam głos:
-Ej, ktoś był w moim pokoju!
-Taa jasne. Już nikt się nie nabierze. - odezwał się ktoś.
-Serio! Naprawdę nie słyszeliście, że ktoś zbiega po schodach?
-A ja myślałem, że to ty schodziłeś! Ale jeśli uważasz, że jesteś na górze, to OK... - zażartował któryś z boysband'u, a reszta wybuchła śmiechem.
-Nie wmówicie mi, że miałem zwidy!! - krzyknął zezłoszczony chłopak i wybiegł na dwór.
Pewnie pomyślał, że ja uciekłam. Nie słysząc już nikogo postanowiłam wyjść z ciemności panujących w piwnicy. Szarpnęłam za klamkę. Nic. Pociągnęłam jeszcze raz. Znowu nic! Drzwi zatrzasnęły się. Na szczęście miałam przy sobie telefon. Na nieszczęście nie miałam zasięgu. Zostało mi tylko jedno wyjście: walić w drzwi. To by znaczyło mój koniec. Zostanę zdemaskowana, lecz wolę to niż spędzenie reszty życia w czyjejś piwnicy. Zaczęłam na początku pukać. Nikt tego nie usłyszał. Zapukałam najmocniej jak się da. Znów żadnej reakcji. Cóż, teraz już musiałam walić w drzwi. Nawet to nie pomogło, więc doszło do ostateczności... Darłam się na cały głos wołając Liam'a: ,,Halo! Liam! Jestem w piwnicy! Pomocy!'' Najwyraźniej to pomogło, bo po chwili ktoś podszedł do drzwi. Przyłożyłam ucho, by cokolwiek usłyszeć. W pewnej chwili ktoś uderzył drzwi z taką siłą, że popchnęły mnie do tyłu i upadłam na podłogę spadając z pięciu stopni schodów. Do moich oczu dotarło światło i zauważyłam czyjąś sylwetkę. Dojrzałam Liam'a mówiącego ze strachem:
-Saro, nic ci nie jest? Skąd ty się tu wzięłaś?!
-Wszystko ci wyjaśnię tylko proszę pomóż mi wstać. - jęknęłam.
-Już idę, już idę. - zapominając o wszystkim kuzyn podchodził do mnie, a ja wrzasnęłam:
-Liam, drzwi! - było już za późno. Drzwi znowu się zatrzasnęły. Liam był w tym momencie dopiero w połowie drogi do mnie. Przez zniknięcie światła stracił równowagę, potknął się i wylądował obok mnie. Mimo bólu zaczęłam się histerycznie śmiać, a po chwili dołączył Liam. Wiadomo, że nikt normalny nie słyszy na samym dole swojego domu śmiechów. Dlatego też od razu przybiegło trzech chłopaków i wparowało do piwnicy. Jeden z nich spytał:
-Liam, co ty tutaj robisz?
-Dlaczego leżysz na podłodze? - odezwał się inny.
-I co robi z tobą tutaj ta dziewczyna?! - zapytał oszołomiony blondyn.
Śmiejąc się ledwo udało mi się wytłumaczyć całą tę sytuację:
-Ja... zatrzasnęłam się... i Liam... przyszedł mi pomóc i... spadliśmy ze schodów i …
I nikt już nie musiał nic wiedzieć. Wszyscy przez prawie pół godziny śmialiśmy się do rozpuku. Uspokoiliśmy się dopiero wtedy, gdy na dół zbiegł wściekły brunet. Zrobił nam awanturę zachowując się jakby był naszym ojcem:
-Od godziny słyszę jakieś śmiechy! Nieustanne. Powiedzcie mi czy to brzmi normalnie?! Dwoje ludzi leży w piwnicy na podłodze, następny siedzi na schodach, a jeszcze inny nienormalny człowiek położył się przy ścianie i trzyma na niej nogi! Zachowujecie się jak małe dzieci! Opanujcie się!
Wszyscy byliśmy po prostu przerażeni. Każdy milczał, aż w końcu znów ,,surowy ojciec'' powiedział:
-A tak właściwie to skąd u licha ta dziewczyna się wzięła?
-Wybacz Zayn, ale ona jest u nas, a nie u licha. - śmiertelnie poważnie zwrócił uwagę Zayn'owi – bo tak się nazywał (czego się właśnie dowiedziałam), marynarz.
Z trudem powstrzymaliśmy śmiech. Postanowiłam, że wyjaśnię całą tę sprawę i zaczęłam mówić wstając z podłogi:
-Wiem, że to niezręczna sytuacja. Jestem kuzynką Liam'a i pomyślałam, że w tym czasie kiedy was nie będzie zadbam o porządek w domu. Zrobiłam też kolację-niespodziankę. Nie chciałam żebyście wiedzieli, że to ja, ale nie zauważyłam, że przyjechaliście. Byłam w pokoju i ścierałam kurze. Kiedy... - przerwałam, bo nie wiedziałam jak miał na imię chłopak, który wszedł do pokoju. Zrozumiał, że to ja tam byłam i powiedział swoje imię:
-Louis.
-No więc, kiedy Louis wszedł przestraszyłam się i uciekłam do piwnicy, gdzie się zatrzasnęłam. Z pomocą przyszedł mi Liam. Niestety przez jego nieuwagę – posłałam chłodne spojrzenie w kierunku kuzyna. - drzwi znów się zatrzasnęły. Słysząc nasz śmiech reszta chłopaków przybiegła sprawdzić skąd dochodzi. Wszystko wyglądało tak śmiesznie, że nie mogliśmy się opanować.
Skończyłam mowę i zapadło milczenie. Przerwałam ją:
-Bardzo przepraszam za narobienie szumu. A tak poza tym to... jestem Sara. - podałam rękę w kierunku Zayn'a.
-Zayn. - przedstawił się chłodno i nie odwzajemnił mojego uśmiechu, który posłałam.
Potem przedstawiła się reszta. Louis to ten, którego nazywam marynarzem, ze względu na jego ubranie: biały podkoszulek w czerwone paski, granatowe rybaczki do kostki, szelki i vans. Nie miał skarpetek. Niall jest bardzo miłym blondynem, a Harry chłopakiem z wielką burzą loków. Liam się nie przedstawił, no alee... właściwie po co? Czasem do głowy mi wpada różna myśl. Nie zrobiłam chyba dobrego wrażenia. Mam nadzieję, że zasmakuje im kolacja, którą przygotowałam SAMA według przepisu cioci. Jest on przekazywany z pokolenia na pokolenie. Nikt oprócz ,,wybranych'' nie wie jakie składniki wchodzą w potrawę. Najdziwniejsze jest to, że to danie nie ma nawet nazwy! Dlatego mówi się na nie ,,Tajemnica''. Cieszę się, że przepis trafił do mnie, a nie w niepowołane ręce (czyli ręce Liam'a). Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Ja nie jadłam, tylko wszystkich obserwowałam, by dostrzec coś z ich min. Drugą sprawą było to, że nie przygotowałam porcji dla siebie. No bo nie mogłam chyba przewidzieć tego, że jednak One Direction pozna mnie dzisiaj! Każdy po pierwszym kęsie nietypowej kanapki mrugał oczami z niedowierzaniem i robił dziwną, zaskoczoną minę. Nie wiedziałam co o tym sądzić, więc nieśmiało zapytałam:
-I jak?
-Ja nie wiem co to jest, ani jak to zrobiłaś, ale wiem, że to niebo w gębie! - rzekł Louis z wybałuszonymi oczyma.
-Nie no, bomba. Serio. - powiedział Niall.
-Wiesz, wydaje mi się, że mama robiła lepsze. - za te słowa wypowiedziane przez Liam'a dałam mu kuksańca w brzuch.
-Hej! To bolało! - wykrzyczał mi w twarz, a ja tylko się zaśmiałam.
-Hmm... Skąd masz taki przepis i... co to w ogóle jest? - spytał Harry.
-To Tajemnica. - odpowiedziałam ruszając brwiami.
-A jak nazywa się ta, em... kanapka, czy... potrawa? - znów mówił Loczek.
-Nie ma jakiejś szczególnej nazwy. Przepis przechodzi przez pokolenia. Ja nazywam to danie ,,Tajemnica''.
Lou zagwizdał i wrócił do jedzenia. Nie wypowiedział się tylko Zayn. Najwyraźniej był obrażony. Albo zezłoszczony. Kto go tam wie! Wpatrywał się w talerz i co jakiś czas wsadzał do ust widelec z odrobiną jedzenia. W końcu, po spałaszowaniu przez chłopaków jedzonka, skończyła się cisza i uderzanie sztućców o talerze. Pomogłam posprzątać i włożyć do zmywarki rzeczy. Siedzieliśmy w salonie i nic nie mówiliśmy. Żaden temat nam się nie kleił, więc oznajmiłam, że zrobiło się już późno i muszę już iść. Słyszałam tylko: ,,ok'' , ,,to na razie''. Początek naszej znajomości nie był chyba najlepszy...
***********************************************************************************
 
No i w końcu następny rozdział!!!
Przepraszam, że tak rzadko piszę na tym blogu, ale postaram się co jakiś czas dodawać nowe rozdziały.. Każdy się domyśla z jakiego powodu... szkoła. Brak słów po prostu, ile nauki. -.-
Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodobał. Jeśli czytacie, to komentujcie. Mile widziane też rady (jeżeli coś nie pasuje). :D
Serdecznie pozdrawiam
Doma