Translate

piątek, 19 kwietnia 2013

V ROZDZIAŁ !!

ROZDZIAŁ V
Pip… pip… pip… - słyszałam równe, rytmiczne wysokie dźwięki. Tym razem jednak to nie był budzik. Wydawało mi się, że spałam. Bardzo zdziwiło mnie to, że słyszę wszystko, co dzieje się obok mnie. Nie mogłam się ruszyć, ani wstać, ani powiedzieć jednego słowa. Wiedziałam, że żyję, ale tak jakby do połowy. Dlaczego? Bo nie czułam nóg. Bolał mnie kręgosłup i wszystkie mięśnie…

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• Kilka dni później•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

-Sara! Słyszysz mnie? Proszę powiedz coś, daj nam jakiś znak! – słyszałam czyjś głos. Był znajomy, lecz nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należy. Tak bardzo chciałam to wiedzieć! Nagle poczułam ogromną energię i determinację. Tak!! Udało mi się otworzyć oczy! Och, to Liam! Z ciocią i wujkiem! Nie mogłam w to uwierzyć! Uśmiechnęłam się słabo, a oni zrobili taki chaos, że zbiegła się prawie połowa oddziału! Tak, zdążyłam zauważyć, gdzie jestem – w szpitalu. Zaczynało mi też świtać, jak tu się znalazłam:
,,Po tym, jak Frank wywalił mnie z pracy za JEDNO spóźnienie, szłam zrozpaczona do mieszkania. Zastanawiając się, co teraz zrobię, nie zauważyłam, że wchodzę na jezdnię. Ostatnie co pamiętam, to pisk opon, klakson samochodu i krzyk Harry’ego.’’
Czyli wychodziło na to, że nie miałam pracy, leżałam bezwładnie w szpitalu i do tego ciocia i wujek musieli jechać do Londynu, żeby zobaczyć, co się ze mną dzieje. A co jest najgorsze? To, że to wina mojej głowy w chmurach, nieodpowiedzialności i nieuwagi!!! Czułam się okropnie… Tak okropnie, że powoli zasypiałam, nie zważając na niczyje słowa i hałas, które panowały w sali.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Obudziłam się i zobaczyłam kilka twarzy. Byli to: Liam, ciocia Roxanne, wujek Philip i... co?! Nie mogłam uwierzyć moim oczom. Z tyłu widniała głowa... Frank'a! Patrzyłam na nich otępiałym zwrokiem. Pierwsza odezwała się ciocia Roxanne:
-Saro, moje ty kochanie, jak się czujesz?!
-Uspokój się mamo, przecież dopiero co się obudziła. - powiedział spokojnie Liam.
-Ależ synu! Chcę przecież dowiedzieć się, co z moją... no... siostrzenicą! - zganiła mojego kuzyna ciocia.
-Przepraszam, lecz muszą państwo wyjść. Pierwsza powinna się dowiedzieć właśnie pani siostrzenica. Państwu wytłumaczy wszystko pielęgniarka na zewnątrz. - nagle pojawił się w drzwiach lekarz.
-Oczywiście. - odrzekł wujek. Wszyscy wraz z zawstydzoną ciocią wyszli z sali. Wtedy doktor zaczął mówić:
-Muszę przyznać, że bardzo dziwi mnie brak ran, obrażeń zewnętrznych. Niestety bardzo ucierpiał pani kręgosłup. Czuje się pani bardzo słaba, prawda? - na te słowa przytaknęłam, a on kontynuował. - Sądzę, że to przez te kilka dni nieruszania się. Niestety, najgorszy jest brak czucia w nogach. To znaczy, że są bardzo małe szanse na... - zawiesił, a ja cała zdrętwiałam.
-Czy to znaczy, że... że już nigdy nie będę chodzić? - zapytałam o to z ciężkim sercem i łzami w oczach.
-Od razu chcę poinformować, że są szanse. Są bardzo marne i od razu mówię, że operacja nic by nie pomogła. Jedynym ratunkiem jest rehabilitacja. Nie będę jednak nikogo okłamywać, czas tej rehabilitacji może być bardzo długi i nawet nie przynosić skutków. Jeśli chce pani spróbować, musi pani uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się. Widzę, że jest pani młodą osobą, więc niech pani tylko powie, a ja załatwię bardzo dobrego rehabilitanta. - skończył swoją wypowiedź, a ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Miałam ogromną pustkę w głowie. Zdobyłam się na kilka słów:
-Jeszcze się zastanowię. - lekarz wyszedł, a ja przypomniałam sobie, że przecież Harry był tam ze mną...
-Moja mała! - z krzykiem, dosłownie wpadła do sali zapłakana ciocia. Spodziewałam się dalszych zdarzeń. Ciocia będzie płakać, a wszyscy pocieszać. Na tę myśl próbowałam udać, że śpię. Skutecznie udało mi się ich ,,pozbyć''. Liam wychodził ostatni, więc szepnęłam jego imię. Odwrócił się i podchodząc zapytał ze spokojem, ale i z troską:
-Co jest? Potrzebujesz czegoś?
-Nie, ja... ech... Czy Harry'emu coś jest? - wydukałam.
-Nie, nie martw się. Harry został wypuszczony wczoraj. Chciał do ciebie przyjść, ale mu nie pozwolili. Wiesz, wpuszczają tu tylko rodzinę.
-W takim razie co robił tu Frank?
-On pierwszy przyjechał do szpitala, bo widział całe zdarzenie z okna w jego biurze. Bardzo się przestraszył i powiedział recepcjonistce, że jest... twoim... ojcem...
-Co...? Dla-dlaczego? - z niedowierzaniem pytałam.
-Wmówił sobie, że to jego wina. Ma okropne wyrzuty sumienia. Gdybyś go widziała, jak o tym mówił...
-Okey... - nie chciałam już niczego i nikogo słuchać. - Jestem zmęczona, przyjdź do mnie jutro, ok?
-Dobra. - uśmiechnął się lekko i cmoknął w czoło, jak to zwykle robił, kiedy byłam chora.
Nie miałam pojęcia, co robić, myśleć. Znów pogrążyłam się we śnie, lecz nie na długo. Po kilku minutach usłyszałam pukanie. Byłam pewna, że to pielęgniarka. Do sali weszło czterech chłopaków. Nie spodziewałam się, że Harry, Zayn, Louis i Niall przyjdą mnie odwiedzić. Ucieszyłam się z wizyty. Długo siedzieli u mnie żartując, śmiejąc się. Bardzo ich polubiłam, a jednym z powodów było to, że ani razu nie wspomnieli o moich nogach, kręgosłupie itd. Na pewno wiedzieli już o wszystkim, bo jestem pewna, że Liam nie utrzymał języka za zębami. Nie lubię szpitali, a to dlatego, że trzeba tylko leżeć i się nudzić. Nie wspominam już bólu. Myśląc, jak potoczy się dalej moje życie, zasnęłam. Już chyba dziesiąty raz dzisiejszego dnia. W końcu, jutro też jest dzień...

********************************************************************************

 Przez to, że Sara cały czas miała szczęście, wszystko jej się udawało i szło jak po maśle, dostała karę. XD
Jak myślicie, dobry miałam pomysł, by życie Sary ,,trochę'' się zmieniło? Proszę o komentarze :)
Pozdrawiam
Doma
PS. Wybaczcie, ale rozdziały będą się ukazywać... co jakiś czas xD chodzi o to, że mam mało czasu. Będą krótsze niż na początku. ;/

NIESPODZIANKA!

Wracam!
Tak, to nie żart xD
Postanowiłam, że wrócę na bloga. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale znów będę pisać dalej opowiadanie.                                                                          ☺ :D ☺
Muszę uprzedzić Was, że historia Sary nieco się zmieni. Po przeczytaniu pewnej książki pomyślałam, że mój blog zmieni się z lekkiej historyjki miłosnej, na coś trudniejszego. Znajdą się tu różnego rodzaju problemy, z którymi bohaterzy będą musieli się zmagać…
Proszę, tylko się nie przestraszcie!! Oczywiście nie zniknie wygłupianie się, śmiech i radość. Zrozumcie, chcę tylko mojemu opowiadaniu nadać trochę stylu ,,codziennego życia’’. :)
Jeśli nie kapujecie o co mi chodzi, to nic. Po prostu nie zrażajcie się tą ,,zapowiedzią’’ i czytajcie nowe rozdziały i przygody Sary Greenleaves!! :D
Pozdrawiam
Doma
PS. Już niedługo V rozdział! (Może nawet dzisiaj) ;)