Rozdział VIII
Brudny, wychudzony chłopczyk, który spał na kanapie ściskając w swoich drobnych rączkach plecak wyglądał na około 6 lat. Nie mogąc się powstrzymać, pogłaskałam małego po policzku. Nagle zauważyłam piękne piwne oczy wpatrujące się we mnie z lękiem. Obudził się. Popatrzyłam na Harry'ego zaskoczona. Ku naszemu zdziwieniu, konwersację zaczął Mały.
-Jesteście właścicielami tego domu? Jeśli tak, to strasznie was przepraszam! Chciałem tylko na chwilę się przespać. - odparł niewinnie.
-Skąd tu się wziąłeś? - zapytałam.
-Obiecacie, że nikomu nie powiecie? - odpowiedział pytaniem. Spojrzeliśmy po sobie z Harry'm.
-Obiecujemy. - zapewnił.
-Uciekłem z domu.
-Dlaczego? - wypowiedziałam te słowa tak oschle, jakbym prowadziła przesłuchanie. Nie chciałam, żeby tak zabrzmiały.
-Dobra, skoro obiecaliście, to wszystko wam powiem. Moja mama zmarła jak byłem mały. Nawet jej nie pamiętam. Tata od zawsze pił , ale po tym, jak mama umarła, straciliśmy nasz dom. Nikt nie pracował, to musieliśmy się wynieść. Spaliśmy zwykle w stodołach. Dopiero od kilku miesięcy mieszkamy z moją ciocią, która przyjechała z jakiegoś tam kraju. Ciocia całymi dniami harowała. Niby było dobrze, gdyby nie jedna rzecz. Tata mnie bił. Czasem nawet za nic. Raz powiedziałem o tym cioci i ona zrobiła aferę, ale potem tak mi się dostało, że chyba do dziś mam siniaki. No chyba, że to inne ciosy. Nie ważne. Nie mogłem już wytrzymać, a na dodatek koledzy w szkole się ze mnie śmiali. Musiałem uciec. Znalazłem ten dom i pomyślałem, że w nim zamieszkam, skoro i tak nikogo tu nie było. Do dzisiaj. - wszystko zdawało się być powiedziane jednym tchem. Zrobiło mi się ciężko na sercu. Co teraz począć z tym małym dzieckiem? Nie musiałam więcej myśleć. Okazało się, że Harry to naprawdę mądry gość.
-Słuchaj Mały, nie możesz tutaj mieszkać, ani szlajać się po ulicach. Źle byśmy zrobili zabierając cię do twojego domu. Jeśli jednak chcesz, możemy to zrobić. - przerwał na chwilę, wstrzymując oddech.
-Nie chcę tam wracać, ale jak tata mnie znajdzie, to będzie źle. Muszę uciekać. Nie idźcie tylko na policję, proszę! Obiecaliście, że nie powiecie! - krzyknął chłopiec.
-Nie martw się, wiem jaka jest policja. Na razie weźmiemy cię do nas, z tym nie powinno być problemu. Trzeba będzie z tym coś zrobić, mimo wszystko. - popatrzyłam na Harry'ego otępiała. On chciał go zabrać do nas do domu?!
-Co powiemy chłopakom? Przecież nie mamy nawet prawa, żeby... no wiesz... - tym razem ja zabrałam głos.
-Zgłosimy to dokąd trzeba, zajmę się tym. Co do chłopaków – coś się wymyśli. - mrugnął do mnie, a potem zwrócił się do Małego. - Przepraszam, ale nie mamy wyjścia. Będziemy musieli jednak opowiedzieć komuś twoją historię. Nie możesz żyć w takiej rodzinie. Na pewno jakiś Dom Dziecka znajdzie ci prawdziwą. Prędzej, czy później i tak odebraliby cię twojemu tacie. Jeśli straci on prawa rodzicielskie, to nie będzie mógł się tobą zajmować. - chłopczyk wykrzywił się.
-Nie wszystko zrozumiałem. Tylko tyle, że pójdę do Domu Dziecka, znajdzie się jakaś rodzina, która mnie adoptuje i bla bla bla. Nie wierzę w takie rzeczy, ale wolę iść tam, niż wrócić do taty. - przyznał. Dopiero teraz kapnęłam się, że nie wiemy nawet jak się nazywa, ile ma lat i skąd jest. Zapytałam go o to.
-Jak na przesłuchaniu. - uśmiechnął się Mały. - Jestem Edward, ale błagam nie mówcie tak do mnie! Ciocia nazywa mnie Eddie. Mam sześć lat. Mój dom, w którym mieszkałem niedawno jest w Stewarton.
-Czyli jednak kawałek drogi przeszedłeś. - skwitował Harry.
-No. - odparł dumny z siebie Eddie.
-Oki, czyli się zbieramy, tak? - spytałam.
-Nie zapomniałaś o czymś? - poważnie zapytał Loczek. No tak! Zapomniałam o rzeczy, po którą tu przyjechaliśmy!
Po chwili wyszliśmy z domu z dokumentami. Przejrzałam je w samochodzie i ze zdziwieniem przeczytałam imiona i nazwiska moich rodziców. Były takie jak wszędzie: Aleksandra i George Greenleaves. Przestudiowałam jeszcze raz dokładnie cały akt urodzenia. W końcu znalazłam. W wielkim szoku podałam Harry'emu kartkę. Otworzył usta, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
Na papierze widniało imię i nazwisko dziecka.
Problem tkwił w tym, że to nie było moje imię.
Helen Julie Greenleaves.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy. Miałam w głowie pustkę. Nazywałam się Sara. Może moi rodzice mieli drugie dziecko, które zmarło? Mało i bardzo prawdopodobne w jednym. Harry, jak to Harry, myślał trzeźwo (dzisiaj się przekonałam).
-Myślę, że skoro jeszcze tutaj jesteśmy, to powinniśmy jechać do szpitala, w którym się urodziłaś.
-To prawda, ale nie mamy pewności, że lekarz, który odbierał poród jeszcze żyje.
-Czemu się nie przekonać? - zapytawszy, Harry ruszył samochodem w stronę New Brooksby Hospital.
Zamierzaliśmy szukać tam niejakiego David'a Mulder. Człowieka, który razem z moją matką zobaczył mnie pierwszy.
***********************************************************************************
Hej! Wydaje mi się, że ten rozdział był trochę nudny... No, ale to tylko mój punkt widzenia. Jestem ciekawa, co Wy sądzicie o tym rozdziale? Czekam na komentarze. Nie, to nie jest żart! Pod ostatnim postem były aż 3 komentarze! Wiem, że to kiepsko, ale ja cieszę się, jak małe dziecko! :D
Pozdrawiam
Doma
Łał! Widać jak z każdym rozdziałem Twój talent rozkwita. Ciekawa jestem o co chodzi ze sprawą tej całej Helen, której dane były w akcie urodzenia, gdzie powinno znajdować się imię i nazwisko Sary. Harry to mądry gość, od zawsze to wiedzialam! Ciekawe tylko jak reszta przyjmie wiadomość o Eddim. Pisz szybko!
OdpowiedzUsuńHej. Nudne?? No proszę Cię. To opowiadanie z rozdziału na rozdział, staje się coraz ciekawsze i tajemnicze. Rozdział jak zawsze mi się podobał.
OdpowiedzUsuńTa cała sprawa jest bardzo dziwna. Ale przez to jeszcze bardziej intrygująca. Ciekawe, co będzie z tym chłopcem i jak inni na niego zareagują.
JA CHCE WIĘCEJ !!! To jest świetne, ty jesteś świetna. I nie wiem, czy to już kiedyś mówiłam, ale kocham to opowiadanie <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę duuużo weny. Ściskam, Maarit :)
Hej, hej, hej :)
UsuńKiedy dodasz nowy rozdział? Bo nie mogę się doczekać dalszej części opowiadania.
Nie chcę, żebyś to odbierała jako naciskanie, czy poganianie. Tylko, po prostu bardzo lubię Twoje opowiadanie i chętnie przeczytałabym następny rozdział ;)
Ściskam, Maarit :*
PS. Jakbyś miała ochotę, to zapraszam do mnie, pojawiły się nowe rozdziały :D
love-of-accident.blogspot.com
Hej. Zostałaś przeze mnie nominowana do The Versalite Blogger. Zasługujesz na to!
OdpowiedzUsuńHej. Nominowałam Twojego bloga, do The Versatile Blogger. W 100% na to zasłużyłaś. Więcej o zasadach u mnie, na love-of-accident.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚciskam, Maarit :)
[SPAM]
OdpowiedzUsuńIvy - młoda piosenkarka, Louis - piosenkarz w zespole One Direction. Przed tą dwójką zostaniw postawione trudne zadanie i nie wiadomo czy uda im się je wykonać. Kiedy z pozoru wszytko idze dobrze coś się psuje, a w ich zycie wkraczają osoby trzecie, które pragną tego co najgorsze dla bohaterów i nawet dopuszczą do śmierci niewinnych osób, aby tylko osiągnąć swój cel. Serdecznie zapraszam na www.be-with-me-baby.blogspot.com
Pozdrawiam Eve;*
PS. Zachęcam również do obejrzenia zwiastunu :
1. http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JRNeS69AMBQ
2. https://www.youtube.com/watch?v=m9w0ilwvA7g&feature=player_embedded
Hej kiedy następny rozdział ??????
OdpowiedzUsuń