Rozdział II
Pi pi! Pi pi! - znów jak co dzień zapikał budzik. Tym razem jednak nie był mi potrzebny. Wstałam już dawno i spakowałam się. Byłam gotowa do drogi, ale chciałam zaczekać aż obudzi się ciocia Roxanne i wujek Philip, żeby się z nimi pożegnać. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę moje mieszkanie. Cieszę się, że ciocia i wujek pozwolili mi zabrać meble z mojego pokoju, bo nie muszę kupować nowych. Pomogli mi też finansowo: wynajęli ciężarówkę, która zawiezie moje meble i rzeczy do Londynu. Usłyszałam nagle głosy. Słyszałam, że ciocia płacze, a wujek mówił do niej:
-Roxanne... jest dorosła, przecież wiedziałaś, że ją też pociągnie kiedyś to poznanie sławy, gwiazd. Trafiła jej się przecież taka wielka okazja! Nie może jej zmarnować!
-Wiem, ale kiedy spotkała ją ta przygoda w tym ich jakimś show, to myślałam, że odpuści..
-Ale ty nie wiesz co to dla niej znaczy. Ona nigdy nie miała takiego szczęścia. Wiesz o tym, że całe życie jest pechowcem.
-Dobrze, już dobrze... chcę dla niej jak najlepiej – westchnęła ciocia. Zeszli na dół, a ja zaczęłam rozmyślać... kocham wujka... on zawsze mnie rozumie. Nie kapuję, dlaczego ciocia nie chce żebym spełniała swoje marzenia. Bardzo żałuję, że słyszałam tę rozmowę, bo przypomniało mi się X-Factor i ta wpadka... dalej nie mogę zapomnieć o tym, że nie powiedziałam Liam'owi całej prawdy. Nadal czuję do niego żal, mimo że go kocham i jest moim ,,bratem''. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Zeszłam z wszystkimi bagażami na dół i pożegnałam się z ciocią i wujkiem. Widziałam, że ich twarze nie są takie same. Wujek był radosny i bardzo się z tego powodu cieszyłam. Ciocia jednak miała na twarzy wymalowany smutek i żal. Szkoda, że mnie nie rozumie, tak jak wujek Philip. Kiedy jechałam do Londynu spałam. Przez dzisiejsze rano nie byłam tak podniecona, gdy zobaczyłam moje nowe mieszkanie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było oczywiście wypakowanie rzeczy. Potem poprzestawiałam trochę meble, które zanieśli mi mężczyźni z transportu. Już jakoś to wyglądało. Postanowiłam, że zadzwonię do Liam'a.
-Halo? - już po pierwszym sygnale odebrał – i co jesteś już na miejscu?
-Taak... - powiedziałam trochę smętnie. - jeśli masz czas, to przyjeżdżaj.
-Sara, ty chyba sobie żartujesz! Czekam na ciebie od rana. Już jadę, do za chwilę.
-Do za chwilę...? Taaa jasne, nie znasz nawet adresu... - powiedziałam z pogardą, a za moment wybuchłam śmiechem.
-Aaa... no zapomniałem. Gadaj! - ,,rozkazał'' mi Liam
-Crowders Street 45. Aha! Jakbyś nie wiedział, to w Londynie – znów z niego zakpiłam i zaczęłam się śmiać.
-A już myślałem, że na Honolulu. Ty wariatko... - tym razem Liam też zaczął się śmiać. Rozłączył się i dosłownie 10 minut zadzwonił dzwonek. Wiedząc, że to on, otworzyłam drzwi i rzuciłam się na niego. Poprzytulaliśmy się przez chwilę i weszliśmy do środka.
-Ooo... szybka jesteś. – powiedział, gdy zobaczył pomieszczenia.
-No tak, ale musiałam tylko poprzesuwać meble w jednym pokoju.
-Rzeczywiście... Hej! Przecież to meble z twojego pokoju! Ukradłaś je?! - mówiąc to, Liam zrobił dziwną przestraszoną minę.
-Co? Nie! Ty głupku! - krzyknęłam i rozczochrałam mu włosy.
-Wiesz, w końcu jednak dziwnie byłoby okradać dom, w którym się mieszkało... ty głuptasko! - za te słowa zaczęłam z groźną miną gonić Liam'a. Mam tylko nadzieję, że nikt tego nie widział, bo na pewno dziecinnie wyglądało dwóch dorosłych ludzi ciągnących się za włosy i bijących się. Po kilku minutach zmęczyliśmy się, więc zakończyliśmy bitwę pokojem. Wypiliśmy sok i siedzieliśmy w ciszy. Przerwał ją Liam:
-Ej, właściwie to może jutro ty do mnie wpadniesz? Poznałabyś w końcu moich kumpli.
-Jutro przecież mam spotkanie z twoim szefem.
-Ale chyba nie będziesz tam siedzieć cały dzień, nie?
-Dobra, jeszcze się jutro zdzwonimy. - zakończyłam temat.
-Ja nigdzie jeszcze nie idę! - powiedział z udawaną złością Liam.
-No nie w tym sensie. Och, ty matole... - pokiwałam głową.
Gadaliśmy i wygłupialiśmy się do północy. Zaraz po odejściu ,,kochanego kuzynusia'' położyłam się spać. Rano wstałam, ubrałam to co zwykle, zjadłam kanapkę i sprawdziłam, czy mam ubrane trampki. Nie wypada wyjść na dziwaka w kapciach na spotkaniu z być może przyszłym szefem.
Byłam gotowa, więc zadzwoniłam po taksówkę.
Na miejscu sekretarka skierowała mnie do biura na III piętrze. Z trudem tam trafiłam, bo na tym piętrze było chyba trzydzieści drzwi. Musiałam na dodatek przepraszać za 15-minutowe spóźnienie, bo zatrzasnęłam się w magazynie (szukając tego nieszczęsnego biura). Uwolnił mnie starszy pan, który był pewnie woźnym... bardzo zdziwionym woźnym (no bo nie codziennie spotyka się w magazynie ze środkami czystości dziewczynę wzywającą pomoc).
Na fotelu siedział mężczyzna, który wyglądał na ok. 40 lat. Miał niski, ale nie ZA niski, głos:
-Witam, pani to Sara Greenleaves, tak?
-Tak – powiedziałam i, żeby zrobić dobre wrażenie, uśmiechnęłam się.
-Więc Liam powiadomił mnie, że ma pani talent muzyczny. Opowiadał, że pisze pani bardzo - jak to określił - ,,fajne'' piosenki. Czy ma pani jakieś wykształcenie muzyczne?
-Skończyłam szkołę muzyczną II stopnia.
-To bardzo dobrze. Nic więcej raczej nie potrzeba, chciałbym jednak zobaczyć chociaż jeden tekst lub nuty. Ma pani coś przy sobie? W tym momencie jest to potrzebne tylko dlatego, że muszę wiedzieć czy się pani nadaje. Mam wiele osób w zanadrzu, a mam wybrać jedną. Rozumie pani, prawda?
-Oczywiście, mam przy sobie mój notes, w którym są wszystkie moje piosenki. Proszę sobie przejrzeć. - podałam facetowi mój notes.
Przeglądał kartki szybko, co jakiś czas coś czytał. Odłożył notes i ze zdziwioną miną mrugał oczami. Czułam się trochę niepewnie. Spytałam więc:
-Czy coś nie tak?
-Nie, nie, nie! Właśnie o to chodzi, że to są teksty najlepsze jakie widziałem!
-Och... miło mi, że tak pan uważa. - powiedziałam i zaśmiałam się nieśmiało.
-Dobrze, ale skoro mamy razem pracować, to jestem Frank Delvecio. Mów mi po prostu po imieniu: Frank. - podał mi rękę i znów powiedział: - Frank. Uścisnęłam jego dłoń mówiąc swoje imię.
-Kiedy właściwie zacznę pracę? - zapytałam. - Z tego co mówił mi Liam, One Direction wyjeżdża na trasę koncertową..
-Tak. Praca właściwie zaczęła się teraz. Napisz przez te dwa miesiące kilka piosenek, a ja wybiore najlepsze. Wtedy będziesz ćwiczyć z chłopakami.
-Chciałam jeszcze o coś zapytać... czy przedstawić się im?
-Nie... - Frank zastanowił się na chwilę. - lepiej nie zawracać im teraz głowy, za kilka dni wylatują. Przedstawię cię oficjalnie jak wrócą.
-Ok.
-Wszystko jasne?
-Tak
-Więc do zobaczenia po wakacjach! - pożegnał mnie i wychodząć przypomniało mi się jeszcze jedno...
-O! Dobrze, że mi się przypomniało! Czy ja dostanę wypłatę za te dwa miesiące?
-Ależ to oczywiste!
-Dziękuję. Miłych wakacji!
-I nawzajem Saro!
Wyszłam z budynku i poczułam dziwną ulgę. Zadzwoniłam do Liam'a, opowiedziałam mu wszystko i przedstawiłam mu swój pomysł na który niedawno wpadłam:
-Słuchaj, Frank powiedział, że przedstawi mnie wam dopiero po trasie. Pomyślałam, że mogę zrobić wam małą niespodziankę.
-Ale jaką?
-Mogłabym ,,zaopiekować się'' trochę waszym domem, tym czasie kiedy was nie będzie. No wiesz, co jakiś czas posprzątać itp.
-I niby co to za niespodzianka?!
-Niespodzianka byłaby dopiero na koniec, tzn. w dzień waszego ,,powrotu''.
-Nie wiem, czy chłopaki się zgodzą...
-Nie musiałbyś im nic mówić. Tylko ty byś o tym wiedział. No proszę, zgódź się!
-Dlaczego tak ci na tym zależy?
-Odczepię się, jak dasz mi jakiś inny pomysł na wakacje.
-Ahaaa, więc o to ci chodzi. Dobra, skoro już miałabyś się tak strasznie nudzić, to dam ci klucze.
-Dzięęęki!
-Proszę cię tylko, nie narób wielkich szkód. Ogranicz się do rozbicia góra dwóch wazonów.
-Postaram się, chociaż będzie to dla mnie trudne.
-Wpadnę wieczorem, na razie.
-Papatki.
Ech... gdyby ktoś słyszał naszą rozmowę, pomyślałby, że jesteśmy nienormalni. Ja po prostu już od zawsze jestem tak traktowana przez rodzinę. Wina mojego pecha i niezdarności. Pozwiedzałam trochę Londynu i wróciłam do domu. Za godzinę przyjdzie Liam...
*******************************************************************************
Ale długi rozdział się mi napisał XD. Nie wiem tylko, czy jest tak samo dobry jak długi? Skomentujcie i piszcie: czy był mało ciekawy? A może jednak był fajny?
PS. Zmieniłam wygląd bloga, mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Pozdrawiam
Doma
Pewnie zanudzę Cię pisząc, że Twój blog strasznie przyjemnie się czyta i wyobraża sobie daną sytuacje, ale to już chyba wiesz ^^ Cóż mogę dodać? Jedyne co mi pozostaje to zapewnić Cię, że wchodzę tutaj codziennie wyczekując następnego rozdziału lub jakiejkolwiek notki. Podwójnie rozradujesz moje serducho informując mnie o Twoich kolejnych rozdziałach w zakładce ''Spamownik'' na blogu: http://ever-together-we-sail-into-infinity.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń